wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział 25

Byłem na odwyku. Raz nie zaszkodzi. Wiem przecież jak sobie z tym poradzić. Zresztą kogo to obchodzi co ja robię. Sam się nawet tym już tak nie przejmuję. Chciałem zrobić to już dawno. Chciałem chodź przez chwilę poczuć się wolny bez jakichkolwiek problemów. A tylko dzięki dragom mi się to udawało. Więc czemu, by nie spróbować znów? Tylko jeden jedyny raz.Znam dobrą miejscówkę, gdzie w spokoju mogę posiedzieć. Do domu nie wrócę na pewno ktoś tam jest. Nie mam ochoty na jakiekolwiek rozmowy,wyjaśnienia. Jedna dawka i po sprawię. Resztę wyrzucę, bo nie chce się zaćpać na śmierć. 
- Bierzesz czy nie? Mam też innych klientów.-z rozmyśleń wyrwał go diler wpychając mu folijkę z białym proszkiem do kieszeni. Chester bez słowa wyciągnął portfel i wręczył mężczyźnie pieniądze. - No stary dobry Bennington. Mam nadzieję,że częściej będziesz do mnie zaglądać.-powiedział z drwiącym uśmiechem i odszedł. Chazy stał tam jeszcze przez kilka minut, po czym wsunął dłonie do kieszeni i udał się w stronę jednego z opuszczonych budynków. Znał go jak własną kieszeń. Zawsze się tam chował przed światem. Wiedział,że nikt go tam nie znajdzie. Powoli wyjął telefon i wyłączył dźwięki i wibrację. Wiedział,że na pewno ktoś będzie się do niego dobijał. W oddali widział już pustostan, do którego zamierzał wejść. Zastanawiał się jedynie czy coś się tam zmieniło przez te wszystkie lata, kiedy go nie było. Pewnym krokiem wszedł po schodach, by otworzyć wielkie drzwi. Ku jego zdziwieniu były zabarykadowane. Za żadne skarby nie dało się ich otworzyć. W głębi duszy przeklinał jak nastolatek. Postanowił iść do innego domu. Również dobrze go znał. Przesiadywał tam godzinami z "kumplami". Tutaj wszedł już bez problemu. Po cichu zaglądał do każdego pomieszczenia, żeby się upewnić,że jest tu zupełnie sam. Wydawało się,że na dole nikogo nie ma jednak z góry słychać było szmery. Brunetowi serce waliło jak oszalałe. Nie mógł się wycofać. Za bardzo pragnął oderwać się od świata. Równie cicho wszedł na górę. Doszedł do końca długiego korytarza. Wszędzie dookoła leżał gruz. Ściany kiedyś śnieżno białe teraz już nieco szare. Ustał przed czerwonymi drzwiami. Wróciły wspomnienia. Powróciły czasy beztroskiego życia. Ciągłego odlotu ze znajomymi. Na jego twarzy na chwilę zawitał uśmiech jednak, gdy przypomniał sobie chwile, kiedy przebywał w zakładzie dla narkomanów natychmiast posmutniał. Nagle miał przed oczami miesiące w zamknięciu, gdzie traktowany był jak śmieć i na każdym kroku poniżany przez personel. W tym momencie poczuł się silniejszy. Z impetem otworzył drzwi i wszedł do pokoju, w którym nie znajdowało się nic prócz białego materacu i małego starego stolika. Jednak ku jego zaskoczeniu pod ścianą siedziała blondynka. W ręku trzymała ten sam foliowy woreczek, który Chazy miał w kieszeni. Lekko pochylona nad stolikiem właśnie miała wziąć kolejną dawkę dragów. Spojrzała na mężczyznę swoimi pięknymi oczami. Oczami ,które brunet doskonale znał. Oczy w, które mógłby patrzeć co dzień i, które chciałby widzieć do końca swojego marnego życia. Oczy za, którymi tęsknił i tak bardzo kochał. Kobieta podniosła się i wolnym krokiem podeszła do Benningtona i położyła dłoń na jego torsie. Mężczyzna stał jak wryty nie wiedząc co ma powiedzieć i co zrobić. Wraz z jej dotykiem poczuł przeszywające jego ciało dreszcze. Wyjął dłonie z kieszeni i delikatnie chwycił dłoń blondynki. Chciał się upewnić,że to wszystko to nie sen, że dzieje się to na prawdę. Stali tak patrząc na siebie w milczeniu. Chazy od razu rozpoznał,że jest już po kolejnej dawce, gdyż w jej wzroku było coś innego niż zwykle. 
- Wróciłeś. Wiedziałam,że znów się spotkamy,że mi przebaczysz. Dziękuje. -Viki z całych sił przytuliła Chestera. Mężczyzna był tak zaskoczony ,że nie odwzajemnił uścisku. Stał i nadal milczał.- Kobieta wróciła na swoje miejsce zachęcającym gestem zapraszając Chestera. 
- Czemu się nie odzywałaś? -wydusił z siebie siadając na przeciwko- Czekałem, ale ty po prostu zniknęłaś. 
- To przez Mike'a. On mi zabronił. Szantażował mnie. Nie miałam wyjścia.- mówiła nerwowo. Ręce trzęsły jej się, jak nigdy. Była na lekkim głodzie. Chester od razu to zauważył. Widział,że to już jej ostatnia dawka,że nie ma więcej. Sięgnął, więc po woreczek z kieszeni i położył go na stoliku. W tej chwili kobieta wciągnęła kolejną kreskę, a następnie spojrzała na Chaza.- Wracasz do dragów?-spytała z nadzieją w oczach.-Teraz nic nas nie rozdzieli. Tylko ja ty i one.- wzięła do ręki woreczek z zawartością i starannie go rozsypała układając 2 równe kreski.- Kocham Cię. 
Oboje w jednym momencie nachylili się nad stolikiem i jednym wciągnięciem pozbyli się białego proszku z blatu. Po tym kolejną i kolejną aż w końcu stracił kontrolę nad swoim ciałem i umysłem kompletnie pochłonięty w swoje dziwne fantazje,które w tej chwili bardzo go odprężały. Żył chwilą,którą dzieli z ukochaną leżąc u jej boku. Oboje wpatrywali się w sufit i śmiali się w głos z rzeczy,które mieli przed oczami. 
************************************** 
-Nie mogę już czekać. Wyszedł po 9 rano a jest już 1 w nocy. -krzyknął Mike krążąc nerwowo po pokoju.- Nie ma co zwlekać trzeba go szukać. Mam w dupie czy idziecie ze mną czy nie. Ja wychodzę.- powiedział do reszty Linkinów i Maci. 
Wszyscy siedzieli ze smutnymi minami nerwowo trzymając telefony. Ich grobowe miny mówiły same za siebie. Każdy z nich w głębi duszy martwił się o Chester w końcu to ich przyjaciel. Jednak nikt z nich nie był w stanie racjonalnie myśleć. Siedzieli bezradnie słuchając krzyków Mike'a. Gdyby nie on nikt nie zmobilizowałby się do poszukiwań. Nie zważając na nic wyszli za Shinodą. 
- Musimy się rozdzielić.- odrzekł Spike.- Brad,Rob i Sophi jedźcie do centrum. Joe i Dave szukajcie obrzeżach. Maci i Niki pojadą ze mną. Każdy z Was wie, gdzie często przebywaliśmy. No, nie ma, na co czekać. - Wszyscy posłusznie wykonali polecenia Spike'a i udali się do swoich samochodów. 
-Mike? -odezwała się nieśmiało brunetka siedząc już z tyłu w samochodzie. 
- Tak? -odrzekł nieco poniesionym tonem. 
- Ty wiesz, gdzie on może być prawda? 
- Przypuszczam. Jednak wolałbym ,żeby go tam nie było. -odpowiedział nieco spokojniejszym jednak nadal nerwowym tonem. 
Przez resztę drogi nikt nie zabrał głosu. Wszyscy w skupieniu myśleli. Obie kobiety zastanawiały się, gdzie Mike jedzie. Jednak po chwili wszystko się wyjaśniło. Stali właśnie na parkingu przed szkołą. Byli w tej samej opuszczonej dzielnicy przez którą niedawno spacerował Chester. 
- Dalej nie ma sensu jechać. Musimy iść w miejsca, gdzie kiedyś -tu przerwał na chwilę-, w których kiedyś lubił przebywać. Mimo wszystko miejmy nadzieję,że go tu nie ma. - odrzekł i wysiadł z samochodu. Kobiety bez słowa uczyniły to samo. Shinoda nie znał tak dobrze okolicy jednak kiedyś był tu po Chestera. Cały czas w myślach powtarzał sobie " Chester wszystko tylko nie to. Błagam nie rób tego.Nie wracaj do tego,nie warto. Nie teraz, kiedy wszystko się ułożyło." Wiedział,że to na nic jednak czuł jakby Chazy go słyszał. 
- To może się rozdzielimy? - zaproponowała Maci. 
- Oszalałaś? Tutaj! Chester, by mnie zabił jakby Ci się coś stało. A ja chce jeszcze trochę pożyć.- tu lekko się uśmiechnął patrząc na zaskoczoną jego słowami brunetkę.- Moja odpowiedź brzmi NIE. Idziemy razem i żadnych wykrętów.- Trójka trzymając się blisko siebie wędrowała po nieciekawej okolicy. Właśnie mijali wąską uliczkę.W tej chwili Spike szybko się zatrzymał. - To tu.. -powiedział pod nosem. 
- Co tu ? -spytała zdenerwowana Maci wymieniając z Niki znaczące spojrzenia. 
- Ta uliczka... coś mi się przypomina.- Mike pewnym krokiem wszedł na ścieżkę rozglądając się dookoła. Na jego nieszczęście stał tam mężczyzna, którego dobrze znał. Człowiek,którego miał nadzieję już nigdy nie zobaczyć. Jednak mimo jego obaw spotkał go co tylko potwierdziło jego tezę dotyczącą Chestera. Dziewczyny niepewnie podążały za mężczyzną. Nie znały okolicy, nigdy tu nie były dlatego wolały się trzymać razem. Poza tym było już ciemno, a obje przeraźliwie się bały. Jedak żadna nie pokazywała tego po sobie. Wiedziały,że muszą jak najszybciej odnaleźć Chaza. 
- Nonono same sławy mnie dziś odwiedzają. - zadrwił diler. 
- Był tu? Dałeś mi to świństwo? 
- Był, a może nie był.- mężczyzna stał oparty o murek z cwanym uśmieszkiem na twarzy. Na głowie miał kaptur a w ręku trzymał telefon,którym się bawił. - Dałem, a może nie. Kasa się zawsze przyda a starym klientom aż żal odmówić. 
- Jesteś skończonym dupkiem.- Shinoda wrzasnął na niego, po czym delikatnie chwytając kobiety za dłonie ruszył w stronę opuszczonego osiedla. 
- Może się skusisz ? Chester na pewno już jest na głodzie. Na takiego weterana jedna saszetka to pikuś. - diler śmiał się wniebogłosy, podczas gdy Shinoda wyprowadził dziewczyny na ulicę, gdzie puścił je za rękę i oddalił się o kilka kroków. Usiadł na krawężniku i chowając twarz w dłoniach zaczął głęboko oddychać. 
******** Chester *********** 
- Tak mi przykro.- szepczę,ponieważ trudno mi wydobyć głos- Tak mi przykro. 
Znów zaczynam biec. Uciekam. 
Omijam tłum ludzi,przebiegam przez ulice,okrążam samochody,przedzieram się przez ogłuszające dźwięki klaksonów i przekleństwa przechodniów i wrzeszczących na mnie kierowców. Gdzieś w brzuchu czuję dziwne bulgotanie i po chwili wymiotuje na chodnik a zgromadzeni wokół ludzie wrzeszczą na mnie, wyzywają od pijaków,ćpunów, nazywają mnie dupkiem. 
Nie zwracam na nich uwagi. Biegnę dalej. Mijam sklepy,park,place zabaw. To wszystko pozostaje w tyle. Biegnę do Viki. Stoi i czekam na mnie z kolejną dawką. Pragę jej bardziej niż wszystkiego innego na świecie. Zatrzymuje się. Patrze na nią. Jest taka śliczna nawet, jeśli jej oczy zmieniają się pod wpływem dragów. Jest taka kochana,wspaniała. Nienawidzę Mike'a za to , że nie pozwalał mi się z nią spotykać. Nienawidzę Go z całej duszy. Jak on mi mógł to zrobić. Przecież ja ją kocham a ona mnie. Mogliśmy być szczęśliwi, gdyby nie Mike. Gdyby nie on nadal był bym z Viki. Ale to się zmieni. Jestem teraz nią cały i szczęśliwy... 
************* 
- Skoro ten pustostan jest zamknięty to on musi być, gdzie w pobliżu. -mówił pod nosem Spike.- Może tam?-wskazał palcem na kolejny budynek. 
- Chodźmy!- przerażona całą tą sytuacją Maci zabrała głos. Znała przeszłość Chaz'a jednak to wszystko ją przerastało. Nadal nie mogła uwierzyć ,że on znów zaczął brać. Nie przechodziło jej to nawet przez myśli. Miała cichą nadzieję,że w ostatniej chwili się powstrzyma,że nie weźmie tego świństwa. Zanim spostrzegła byli już w środku. Mike przeszedł cały dół jednak nikogo tam nie znalazł. 
- Poczekajcie tu lepiej pójdę na górę.- oznajmił wchodząc po schodach. 
- Nie ma mowy. -zaprzeczyły kobiety. -Idziemy z Tobą. - Niki kurczowo trzymała dłoń Shinody. Maci zaś trzymała się z tyłu nadal rozmyślając nad całą tą sytuacją. Wszyscy udali się na górę. Pierwsze co, im się rzuciło w oczy były drzwi. Czerwone drzwi. Mike spojrzał na Maci kiwając do niej głową. Wziął głęboki oddech i otworzył je z impetem. Jednak to, co zobaczył totalnie go dobiło. Pod ściną leżał nieprzytomny Chester. Na stoliku leżały resztki białego proszku. W chwili, gdy cała trójka weszła do pokoju Viktoria grzebała Benningtonowi w portfelu. Wyjęła na stół wszystkie pieniądze,które miał, a następnie schowała je do kieszeni. 
- Chester!! - wrzasnęła Maci i już chciała podbiec do niego jednak znalazła się w ramionach Shinody. Po jej policzkach spływały łzy. Była bez silna. Dlaczego on to zrobił? Przeżywała tą sytuację gorzej niż odejście rodziców. W końcu to był jej przyjaciel . Jej Chazy. 
Viki na widok dawnych znajomych wybiegła drugimi drzwiami. Mike nie miał zamiaru jej gonić. Teraz najważniejszy był jego przyjaciel. Odwrócił się w stronę Niki na znak, by przytrzymała Maci. Ta podeszła do niej i mocno ją przytuliła. Obie zaczęły płakać. Shinoda natychmiast podszedł do przyjaciela. 
- Chester! - chwycił go za ramiona i szturchał- Chester ocknij się. Słyszysz mnie?- Mike delikatnie uderzył go w policzek.- Do jasnej cholery Chester otwórz oczy. 
****** Chester ***** 
Nadal biegnę. Czuję ból. Zatrzymuję się. Nie ma Viki. Zniknęła. Mój policzek piecze mnie. Ramiona czuję jakby ktoś mnie mocno trzymał. Czego on chce? Niech da mi spokój. Rozglądam się dookoła w poszukiwaniu Viki. Nie ma jej nigdzie. Znów czuję ból na policzku i na ramionach. Odejdź. Zostaw mnie w spokoju. Ból minął. Posłuchał zostawił mnie w spokoju. Znów mogę wrócić do poszukiwać Viktori. Czuje czyjś dotyk na twarzy. Taki łagodny,czuły i ciepły. Znam go skądś. Tylko skąd. Nie mogę sobie przypomnieć. Ta chwila może trwać wiecznie. Po chwili on znika. Nie czuję go na moich policzkach. Kto to był? Muszę się dowiedzieć.Tylko jak? Moje powieki są takie ciężkie. 
************* 
- Maci odsuń się to nic nie da.- powiedział Mike kładąc rękę na jej ramieniu.- Trzeba zadzwonić po pogotowie. Kobieta zdjęła dłoń z policzka mężczyzny i już miała się podnosić, kiedy Chaz chwycił ją za dłoń. Po czym delikatnie zaczął otwierać oczy. 
- Mike! Mike! On się budzi. -Maci odwróciła się w stronę znajomych ze szczęściem w oczach. 
Shinoda głośno odetchnął, po czym podbiegł do przyjaciela. 
-Okej Maci musisz teraz się odsunąć. Nie wiem, ile i co wziął. Nie chce ,żeby się Wam coś stało. Skutki mogą być różne. - mówił ze spokojem w głosie. - Niki zadzwoń po taksówkę i pojedźcie do domu. Proszę Cię Maci nie opieraj się to jest najlepsze wyjście z tej sytuacji. 
Chester po upływie kilku minut był już całkowicie przytomny jednak nadal pod silnym wpływem narkotyków. Zanim jednak całkowicie się wybudził do pomieszczenia wszedł Brad i Dave,których wcześniej powiadomił Spike. Dziewczyny stały wciąć przytulone w kącie bacznie obserwując całą tą sytuację. W jednej chwili Bennington zerwał się na równe nogi. Rzucił się na Mike'a. Spike kiwnął tylko głową w stronę Niki co oznaczało,że mają już zejść na dół. Posłusznie zaciągnęła Maci na dół. Chazy krzyczał na Mike'a. Był na niego wściekły. Mężczyźni przez kilka minut starali się go uspokoić, po czym wpakowali do samochodu i zawieźli do domu. 
******** Jakiś okres później ************ 
Siadam na brzegu łóżka. Patrzę na budzik. Jest 6:30 rano. Ostatnio coraz częściej zadaje sobie pytanie" Bennington czemu ty tak wcześnie wstajesz?".Wkładam swoje ulubione szare dresy. Po drodze szukam koszulki jednak nie mogę jej znaleźć. Wychodzę z pokoju i idę w stronę schodów. Na poręczy znajduje się złoty łańcuch. Staje na ostatnim schodku i opieram się o barierkę. Patrzę na salon ,w którym stoi piękna choinka. Piękna, bo ubierana przez Maci. Wchodzę do kuchni i sięgam po szklankę wody. Spoglądam przez okno. Jak nigdy ulice przykryte są śniegiem. Wszędzie jest biało. Daję to świąteczną atmosferę. Właśnie Wigilia a ja nie mam prezentów. Pije,odstawiam szklankę do zlewu, po czym wbiegam na górę. Zanim jednak wracam do sypialni wstępuje do pokoju. Delikatnie uchylam drzwi. Jest tu, śpi sobie słodko. Po mojej ostatniej akcji sam się sobie dziwie,że jeszcze nie uciekła. A na dodatek zamieszkała tu. Maci. Jej ostatni współlokator zachował się, jak ostatni dupek wyrzucając ją z mieszkania. Zamykam drzwi i udaję się do sypialni. Zakładam białą koszulkę z guzikami przy dekolcie, siwą marynarkę,czarne jeansy i glany. Do kieszeni chowam portfel,dokumenty i kluczyki i wychodzę. Niechętnie opuszczam dom od tamtej akcji prawie w ogóle nie wychodzę. Jednak dziś muszę w końcu, co to za Wigilia bez prezentów. Zamykam drzwi i siadam za kierownicą. Powoli włączam się do ruchu. Patrzę na zegarek i jest 7:00. Centrum dopiero otwarte mam nadzieję,że nie będzie tłumów. Na ulicach jak nigdy jest pusto. Na miejsce dojeżdżam o 7:18. Wjeżdżam na parking. Chwilę później jestem już w środku. Od razu wchodzę do sklepu muzycznego. Dla Brad'a biorę nowe kostki, bo narzekał,że te już ma do niczego. Dla Mike'a i Dave'a nowe struny. Dla Rob'a pałeczki, żeby miał czym rzucać podczas koncertów. A dla Hahn'a słuchawki. Zawsze chciał mieć podobną wtyczkę do matrix'a jak Brad. Najbardziej pożyteczne prezenty jakie mogą być. Całe zakupy zajęły mi 10 minut. Teraz czas coś wybrać Maci. Tu już mam pewien problem. To musi być coś już zawsze będzie jej przypominać o mnie. O nas wszystkich. Wchodzę do sklepu z biżuterią. Rozglądam się i wpadam na pewien pomysł. Kupiłem bransoletkę z kilkoma zawieszkami. Jedna to logo LP,żeby o nas pamiętała. Druga to nutka, bo uwielbia muzykę. Trzecia to Big Ben ,żeby przypominało jej o rodzinie. A czwarta już zupełnie tylko ode mnie to serce. Spakowane prezenty położyłem na siedzeniu obok i ruszyłem w stronę domu. Na podjeździe dostrzegłem samochód Mike'a i Brad'a. Biorę zakupy i wchodzę do domu. Na progu czeka na mnie wkurzony Spike. 
- Gdzie Ty byłeś? Czemu nie odbierałeś telefonu ?- mówił, a raczej krzyczał. Wiem,że po ostatniej akcji nie dałem mu powodów do zaufania, ale do przesady. Spokojnie odstawiłem torby i wszedłem do salonu. Na kanapie siedziała zdenerwowana Maci, a po pokoju krążył Brad. 
- Spokojnie byłem na zakupach. Nie mogłem spać, więc postanowiłem pojechać.- odpowiedziałem zdejmując kurtkę.- A telefon musiałem zostawić w pokoju. Przepraszam nie chciałem Was zdenerwować.- patrzyłem co chwila, a to na Maci, a to na Mike'a. 
- Chodź na chwilę. 
- No chyba nie zamierzasz mnie sprawdzać?! -podniosłem głos.- Wiem,że ostatnio pojechałem po całości, ale to nie powód ,żeby mnie teraz sprawdzać na każdym kroku. 
- Skoro nie masz nic do ukrycia to chodź. -Mike patrzył na przyjaciela. Wierzył mu na słowo jednak chciał,żeby Chester wiedział,że on tak łatwo nie odpuści. 
- Mikey proszę Cię już odpuść. Spanikowałam dlatego zadzwoniłam.- wtrąciła się brunetka stając między Chazem a Spike'em. - Chociaż dziś się nie kłóćcie. W końcu mamy Wigilię. -powiedziała z uśmiechem na twarzy. 
- Racja. Chaz jeszcze raz Cię przepraszam. Ale... 
Chester wszedł mu w pół słowa. 
- Stary nie przepraszaj mnie. Sam sobie zasłużyłem na takie traktowanie. - podszedł do Shinody i poklepał go po ramieniu.- Widzimy się wieczorem na kolacji.- oznajmił. 
*************** 
Stół już gotowy. Prezenty stoją pod choinką. Patrzę na zegarek jest 18:30. Za pół godziny będą goście. Maci siedzi na górze od dobrej godziny. Wchodzę na górę i staję przed lustrem. Poprawiam krawat. Zdecydowanie nie lubię chodzić w garniturach. Ale,że są święta to wypada jakoś ładnie wyglądać.Chociaż z moją twarzą to i garnitur nie pomoże.Ponownie jestem już na dole. Rozpalam kominek ,żeby nastrój był jeszcze lepszy. Słyszę,że ktoś schodzi po schodach. Odwracam się i widzę ją. Ubraną w kremową sukienkę na ramiączka sięgająca przed kolana. Włosy miała delikatnie lokowane. A na nogi włożyła czarne szpilki. Stałem i wpatrywałem się w nią jak głupi. Wyglądała olśniewająco. Wyciągnąłem w jej stronę dłoń, by razem otworzyć drzwi gościom. Pół godziny później wszyscy najedzeni zabrali się do rozpakowywania prezentów. Każdy nie posiadał się z radości. Jedyne czego się obawiałem to reakcji Maci. Trzymałem w ręku małą torebeczkę,w której znajdował się prezent. Staliśmy teraz przy choince a reszta ponownie zasiadła do stołu. 
- Mam nadzieję,że chodź trochę CI się spodoba. -powiedziałem nieśmiało wręczając jej prezent. W jej oczach było coś tak przyciągającego,że można było się w nie patrzeć godzinami. Maci powoli włożyła dłoń do torebki, po czym wyciągnęła z niej bransoletkę. Starannie i precyzyjnie obejrzała każdą zawieszkę, po czym rzuciła mi się na szyję. 
- Dziękuje. Jest śliczna. -odpowiedziała z głosem pełnym entuzjazmu i złożyła na moich ustach namiętny pocałunek. Z salonu słychać było chichotanie chłopaków i jego wielkie " uuuuuuuu tego chyba w planach nie 
było". 
_________________________________________________________
I tym oto pozytywnym akcentem kończę ten rozdział :) 
Miałam przypływ weny i stworzyłam te oto dziwne życzenia : 
" Co za widok,
no nie wierzę
Nasz Bennington na rowerze.
Oby nam się nie wywalił,
no bo chyba się nawalił
Słychać Mike'a tam w oddali,
jak rapuje dla ziomali.
Rob i Brad coś dziś nie w formie,
coś pierdolą dziś o wojnie.
No i tak jak już myślałam,
Joe z Farrellem coś wpierdala.
I pamiętaj, zawsze wszędzie
Linkin Park niech z Wami będzie.
Zapamiętaj też te słowa,
Soldier to rzecz odlotowa."
Wesołych Świąt, dużo zdrówka,uśmiechu na twarzy i masę prezentów Wam życzę <3 


16 komentarzy:

  1. Powiem tak rozdział zajebisty <3. Pisz dalej ;) czkam z niecierpliwością jak to dalej się potoczy

    Gratuluję weny xD ... Dzięki za miłe słowa <3 ja również życzę Wesołych Świąt :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział zajebisty, świetnie piszesz. Życzę wesołych świąt oraz weny :)

    Zapraszam do siebie, wczoraj pojawił się VII rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział ;*<3 .Czekam na następny <3 ;).Dziękuje i również Życzę Linkinowych Świąt <3 :***

    OdpowiedzUsuń
  4. Wierszyk swietny, od razu zagoscil szeroki usmiech na mojej twarzy! Najlepsze zyczenia swiateczne pod sloncem.
    " Z salonu słychać było chichotanie chłopaków i jego wielkie " uuuuuuuu tego chyba w planach nie było"." - No tak! Na chlopakow zawsze mozna liczyc! Haha XD
    Super rozdzial, interesujacy i duzo sie dzieje. Tylko niech w koncu Chaz uswiadomi to sobie, ze dragi nie rozwiazuja problemow!
    Super piszesz, naprawde, wciagasz mnie niesamowicie. Czyta sie bardzo przyjemnie i z zainteresowaniem chlone kazde kolejne slowo, jednak.. Przyczepie sie jednej malutkiej rzeczy.. Opisy! Malo mi opisow! Chociazby koloru poscieli, spojrzenia Chestera na oczy Maci i takich innych, jak i konkretniejsze opisy uczuc i takie tam jakby przemyslenia.
    Ale tak to jest swietnie! *0*
    No to tyle ode mnie! Wesolych swiat, udanego sylwestra i szczesliwego Nowego Roku od Bennodziary! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. boshe jak ty świetnie piszesz :) czekam na następnhy rozdział życzenia najlepsze jakie czytałam ! :) wesołych świąt

    OdpowiedzUsuń
  6. Omomomom.. *.*
    Końcówka.. Boże tak mi się podobała. Zazdroszczę Maci tej zawieszki z Logo LP. ;D
    Ale co tam.
    Rozdział w wigilię. Od ciebie prezent już mamy. Może jak się ogarnę, to też cos napiszę świątecznego..
    Ale wracając do ciebie. Mało opisów uczuć, ale wiem, jaka to męczarnia, bo sama się z tym zmagam.
    Długość idealna, rozdział idealny.
    Z początku byłam zła na Chestera, że wziął to gówno, ale potem się zastanowiłam i takie HEJ! Ja będę na jego miejscu też bym tak postąpiła.. A Viki? Czego ona tu chce. Grr... Jakoś jej nienawidzę. Z początku ją lubiłam a teraz czuję tylko nienawiść.
    Nie będę przynudzać.
    Życzenia świetne. Śmieję się. Znów.
    Więc.. Wesołych, pogodnych świąt, jedz ile wlezie, potem miej bóle brzucha.. Oczywiście spędź je z Linkinami, bo jak inaczej?
    No to weny, jako ostanie i zmykam.

    OdpowiedzUsuń
  7. *.* Jaki długi ten rozdział! Zazdroszczę Ci weny, serio. ;) U mnie coś niedawno jej nie ma. :c No a co do rozdziału to chyba nie muszę pisać, że jest cudowny? Wiesz, że uwielbiam to opowiadanie i koniec. Jest ciekawie, coś się dzieje, no idealnie! <3
    A ten wierszyk. ^^ Haha, jesteś genialna. ;) WESOŁYCH ŚWIĄT. Tak na koniec, musiał być. :D Pozdrawiam i życzę jeszcze więcej weny.:*

    OdpowiedzUsuń
  8. A i zapomniałabym, jest nowy u mnie. :P To zapraszam choć jest krótki. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobra, nażarłam się makowca, wtrąbiłam 5 ton mandarynek, jest pierwsza w nocy, ale ja wolę czytać to zamiast spać... Grrr...Będę miała wory pod oczami! Przez ciebie! :D
    Nie mam co się rozpisywać, podobało mi się, choć nie uniknęłaś kilkunastu błędów (a jak! Liczyłam! XD). Najlepsze życzenia ever, może sama spróbuję się w to pobawić ^^
    To ten, wesołego, pijanego, zdrowego, jakiego tak sobie chcesz Sylwka no i miłego jedzenia resztek po wigilii :-)
    Trzymaj się i weny!

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejku, sama wymyślałaś te życzenia? Świetne są! Pomimo wątku narkotyków rozdział jest przecudowny. Zapraszam też do mnie. Oczywiście życzę Wesołych Świąt, dużo weny i smacznego barszczu!

    OdpowiedzUsuń
  11. o jeju, świeetny rozdział <3
    oby tak dalej! duużo weny życzę :3

    u mnie 4 rozdział, zapraszam c:
    http://thisissempiternal-bmth.blogspot.com/2013/12/4.html

    OdpowiedzUsuń
  12. Zapraszam na nową Bennodę :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Łohoho jakie fajne te życzonka :D
    Niczka myśli :3
    Rozdział mi się podoba, jak zwykle późno komentuję :P
    Nie wiem w końcu jak będziesz pisać, ale chyba lepiej w trzeciej osobie ;)
    Już po świętach, więc życzę dużo weny w Nowym Roku :D

    OdpowiedzUsuń
  14. 5 rozdział u mnie jeśli masz ochotę :D
    http://thisissempiternal-bmth.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń