** Następnego dnia rano. Pokój Maci. **
Chester po przebudzeniu wyciągnął rękę w poszukiwaniu Maci. Jedyne co poczuł to, że druga strona łóżka zdążyła już wystygnąć. Podparł się na łokciu. W mieszkaniu było już na tyle jasno , że mógł widzieć wszystko, co się tam działo. Widok z otwartych drzwi pokoju prowadził wprost na kuchnie.Usiadł na brzegu łóżka a jego wzrok utkwił na kobiecie, która dokładnie przygotowywała śniadanie. Miała na sobie czerwoną koszulę w kratę i jeansy. Jej włosy nieco roztrzepane sięgały jej do połowy pleców. Chazy pół przytomny chwycił w rękę butelkę z wodą stojącą obok łóżka. Kiedy zaczął pić wydawało mu się, że trwa to wiecznie. Po kilku sekundach nie było już połowy zawartości butelki. Włożył na siebie koszulę,która leżała na krzesełku. Wstał i udał się do pomieszczenia, w którym przebywała brunetka. Po cichu zaszedł ją od tyłu ,delikatnie położył swoje dłonie na jej biodrach.
- Cześć księżniczko. - szepnął jej do ucha z uśmiechem na twarzy. Dziewczyna przestraszyła się. Szybkim ruchem odwróciła się w stronę bruneta i wylała na jego koszulę szklankę soku pomarańczowego.
- Jejku przepraszam. Przestraszyłeś mnie. - odrzekła zdenerwowanym głosem.- Zdejmij koszulę wypiorę Ci ją, póki się jeszcze da. - z lekkim uśmiechem odłożyła szklankę do zlewu. Po jej ruchach można było wywnioskować,że jest zdenerwowana.
- Nie trzeba na prawdę. To ja Cię przepraszam ,nie powinienem.
- Szybko zdejmuj! - powiedziała stanowczym głosem.- Później się tego nie da sprać.
- Dobrze już dobrze tylko nie bij. - Chester zaczął się śmiać, po czym rozpiął koszulę i zdjął ją. Maci wyciągnęła dłoń po koszulę jednak znów nie mogła się opanować. Jej wzrok wędrował po nagim torsie mężczyzny.Był wręcz idealny. Po chwili zamyślenia szybkim ruchem zabrała koszulę.
- Śniadanie masz na stole. - rzuciła z uśmiechem wchodząc do łazienki. Zanurzyła koszulę w wodzie i wróciła do kuchni siadając na przeciw Benningtona. Patrzyła jak ten zachłannie zjada tosty z serem. - Smacznego. - brunetka podarowała mu swój piękny uśmiech, po czym nalała sobie kawy do kubka.
- Dziękuje a śniadanie przepyszne. - odrzekł patrząc na Maci.- Jak się spało ? Nie chrapałem? - Chester położył ręce na stole i zaczął się w głos śmiać.
- Bywało gorzej.- powiedziała z ironią- Spokojnie nie chrapałeś, inaczej znalazłbyś się w innym pokoju. - dziewczyna upiła łyk kawy a uśmiech nadal nie schodził jej z twarzy. Dłonią przeczesała sobie włosy.- Pożyczyłabym Ci koszulkę, ale obawiam się ,że będzie za mała.Chociaż... - tu się zamyśliła - mam taką jedną . Świetnie będzie do Ciebie pasować. - Ciemnooka wbiegła na górę i po kilku minutach była już z powrotem. Podała mężczyźnie różową koszulkę. Chester śmiejąc się spojrzał na obrazek, który na niej był. Przedstawiał on jednorożca a w tle tęczę.
- Faktycznie jest świetna. Pożyczysz mi ją ? Założę ją na koncert. - oboje siedzieli i śmiali się w głos.
- Jasne jest Twoja. - Po zjedzonym śniadaniu oboje posprzątali po sobie. Dziewczyna oparła się o blat spoglądając na Chestera. - Pamiętasz w ogóle co się wczoraj działo ?
- Niestety, pamiętam co nie co. Nie był to najlepszy wieczór. Bynajmniej po części nie skończył się tak jak chciałem. - podszedł do dziewczyny.- A działo się coś o czym powinienem pamiętać? - spytał a na jego twarzy pojawił się cwany uśmiech.
- Nic z tych rzeczy. - dziewczyna zaczęła się śmiać - Wam facetom to tylko jedno w głowie. Wszyscy jesteście tacy sami. - Maci pokręciła głową.
- Wypraszam sobie. Ja jestem wyjątkowy. - Chaz wyszczerzył się.- Wczorajszy wieczór miał trochę, inaczej wyglądać. Była jedna rzecz ,którą chciałem zrobić no, ale niestety pewna osoba mi na to nie pozwoliła.
- Spróbuj dziś. Może jeszcze nie jest za późno. - po tych słowach zapadła cisza. Minęło kilkadziesiąt sekund, zanim Chazy zdobył się na odwagę i podszedł bliżej do Maci. Spojrzał jej głęboko w oczy. Ich ciemny odcień doskonale współgrał z jej dość ciemną cerą. Powolnym ruchem położył dłoń na jej policzku a drugą dłonią oparł się o blat. Przybliżył swoją twarz do jej twarzy. Oboje milczeli patrząc sobie głęboko w oczy. Kobieta wzięła głęboki oddech i w końcu odezwała się. - Proszę Cię nie dziś,nie teraz.- brunetka przeszła pod ręką Chestera i weszła do salonu. Ustała koło okna. Wszędzie leżały już złote liście,dzieci biegały po ulicy grając w różne gry. W tej chwili chciała być takie jak one. Beztroskie ,bez żadnych problemów,po prostu bawiące się na dworze jak, gdyby nigdy nic. Wpatrywała się, jak zaślepiona w jeden punkt, gdy nagle odkręciła się w stronę kuchni, by wszystko wytłumaczyć mężczyźnie. Jednak spoglądając na niego zablokowało ją coś. Poczuła przeszywający ból w piersi. Brunet stał oparty dłońmi o blat w kuchni ze spuszczoną głową głęboko oddychając.
- Przepraszam ... -odezwali się w tym samym momencie. Chester wszedł do salonu zakładając po drodze swoją marynarkę. - Nie wiem, co mnie napadło. Jeszcze raz Cię przepraszam. - W tej chwili do mieszkanie wszedł Mike.- Dobrze,że jesteś właśnie miałem po Ciebie dzwonić. Możemy już jechać. Chciałem się wykąpać i w ogóle.-
Zdezorientowany Shinoda spojrzał najpierw na przyjaciela a później na przygnębioną Maci.
- Co tu się stało? Zostawić Was na chwilę i atmosfera jak w domu pogrzebowym.Chester nigdzie nie jedziemy, dopóki mi nie wyjaśnicie co się stało. - Spike usiadł wygodnie na kanapie.
- Daj spokój i tak już nadużyłem gościnności Maci za co jestem jej bardzo wdzięczny. - spojrzał na kobietę,która ciągle stała w jednym miejscu. Chaz podszedł do niej i delikatnie pocałował ją w policzek, po czym szepnął jej do ucha " przepraszam i dziękuje za wszystko" i bez żadnego pożegnania wyszedł na zewnątrz.
- Idź do niego. - Maci sztucznie się uśmiechnęła.
- Nie rozumiem Was. - Spike wstał i pokręcił głową.- Dziękuje,że go przygarnęłaś na pewno się odwdzięczę.
- Nie musisz mi się za nic odwdzięczać. Cała przyjemność po mojej stronie.-w oczach dziewczyny zagościły iskierki a na jej twarzy zawitał delikatny chodź w 100% szczery uśmiech. - Teraz Ty Go pilnuj,żeby Bella na niego nie napadła.- brunetka cicho się zaśmiała przytulając Mike'a na pożegnanie.
- O to możesz być spokojna. Z tego co mi się wydaje dużo się zmieniło od tych 2 miesięcy i chyba chłopak odżył na nowo po poznaniu pewnej dziewczyny.- rzucił Shinoda wychodząc z pomieszczenia. Wsiadł do samochodu jednak po minie Benningtona wywnioskował ,że jakakolwiek rozmowa w tym momencie nie ma sensu. Chester włączył radio, by zagłuszyć chodź trochę ciszę. Kilka minut później byli pod domem Chaz'a i Brad'a.
- Wejdziesz ? - spytał Chazy. - Pomógłbyś mi się spakować? Pisałem już do David'a i niedługo ma tu być jego znajomy to zabierze wszystkie sprzęty. - Bennington patrzył na przyjaciela nieco smutnym wzrokiem.
- Jesteś pewien,że chcesz się wyprowadzić?
- Tak. Już dawno to planowałem a ta cała Bella tylko mi w tym pomogła. Zresztą to mieszkanie jest za małe dla tylu osób.- odrzekł wysiadając z samochodu.
- Skoro to ma Cię uszczęśliwić to jasne,że Ci pomogę. W końcu od tego jestem. - Spike poklepał przyjaciela po ramieniu z uśmiechem na twarzy.
- Dziękuje. Dziś zacznę czegoś szukać mam nadzieję,że szybko coś znajdę.
- Nie ma co szukać na wariata i, byle czego. Przez ten czas wprowadź się do mnie. Wyprowadziłem się od Rob'a, więc mam dużo miejsca.
- Nie , nie chce Ci przeszkadzać. - Chester uśmiechnął się przez zaciśnięte usta.
- W czym ty mi masz niby przeszkadzać? - Mike zaczął się cicho śmiać.
- Już Ty dobrze wiesz w czym. - dwójka przyjaciół śmiała się opierając się o samochód.
- Widzę żarcik się wyostrzył. Nie zapominaj ,że Niki mieszka sama. Chyba jak Cię od czasu do czasu zostawię samego w domu to nic Ci się nie stanie ? - powiedział z ironią Mike.
- W takim razie zgoda.- Chester uścisnął dłoń Mike'a i w nieco lepszych nastrojach weszli do domu.
- Siema wariacie. - odezwał się Brad stojący na schodach wraz z Sophie.
- Cześć. - Chaz posłał zakochanym uśmiech.- Ja tylko na chwilę. Spakuje się i już mnie nie ma. Nie przeszkadzajcie sobie.
- Poczekaj na mnie chwilę. - zwrócił się Brad do ukochanej, po czym złożył na jej ustach szybki, ale jakże czuły pocałunek. Ta bez słowa weszła na górę i zamknęła się w ich sypialni. - Czy to prawda,że się wyprowadzasz ? -powiedział Delson tym razem już do Chestera.- Dzwonił do mnie Dave,żebym zebrał to, co potrzebne i wynosił po woli przed dom.
- Tak to prawda. Najwyższy czas przeciąż pępowinę. - wszyscy zaczęli się śmiać. - A tak na serio to już dawno o tym myślałem. Teraz to tylko czysta formalność.
- Stary zostań to ja powinienem się wyprowadzić. W końcu to ja sprowadziłem tu dziewczyny. - Brad niezaprzeczalnie miał wyrzuty sumienia co widać było na pierwszy rzut oka. Chaz wymienił z Shinodą jednoznaczne spojrzenia.
- Brad posłuchaj mnie. - Chazy położył dłoń na ramieniu mężczyzny.- Nie musisz się stąd wyprowadzać. Mieszkanie jest w 100%-tach twoje. Nie wynoszę się stąd z powodu dziewczyn rozumiesz ? - Bennington uśmiechnął się jednym kącikiem ust, po czym usiadł obok Delsona. - Wiesz,że nie lubię być długo w jednym miejscu. I, to jest jeden z głównych powodów. Do tego te pokoje są dla mnie zdecydowanie za małe. - zaczął się śmiać.- Więc nie pierdol tylko leć na górę do Sohpie. - Chazy klepnął Owieczkę w głowę, po czym wstał i ustał obok rozbawionego Shinody.
- Dziękuje Ci Chazy jestem Twoim dłużnikiem. - Delson rzucił się na Benningtona przytulając go.- Twój pokój jest chwilowo zajęty, ale za chwilę będziesz mógł się spakować. Daj mi chwilę.- Po tych słowach Delson wbiegł do pokoju.
- Chcesz się czegoś napić? - spytał Chaz.
- Co Ty się tak rządzisz już tu nie mieszkasz. - zadrwił Mike.
- Nie to nie sam się napiję. - Chazy wyszczerzył się, po czym nalał do dwóch kubków kawę.-Trzymaj. Wiem,że tego pragniesz. - Mike wziął kubek i tak jak Chazy oparł się o szafkę patrząc na pusty jak dotąd salon. Bennington upił łyk kawy, po czym spojrzał na Shinode. - Co Ty mi się tak przyglądasz ?
- Zastanawiam się, gdzie ty podziałeś koszulę i czemu masz na sobie tylko marynarkę?
Chazy spojrzał w dół. Mike miał rację. Mężczyzna miał na sobie jeansy i rozpiętą marynarkę pod którą nie było koszuli.
- Wparowałem rano do kuchni i przestraszyłem Maci a później sok wylądował na mojej koszuli. Stąd jej brak no i zapomniałem jej wziąć. -spokojnie wytłumaczył brunet, po czym nerwowo podrapał się po głowie.
- I wszystko jasne. - zaśmiał się Mike.- Jeśli jest tu osoba, o której myślę a jest na pewno to masz przesrane brachu.
- Ściągaj koszulkę szybko! - Bennington szybko odstawił kubek i z przerażonym wzrokiem wpatrywał się w Mike'a. Czuł się jakby za chwilę miała go gonić banda dresów z kastetami w rękach.
- No, ale kochanie tak w kuchni?! - Shinoda udając kobiecy głos zaczął drwić z całej tej sytuacji.- Chodźmy na górę. - wychodząc z kuchni pociągnął przyjaciela za sobą nadal udając. Chester'owi udzielił się humor bruneta i brnął wraz z, nim w całą tą sytuację.
- Świetnie poruszasz tym zgrabnym tyłeczkiem misiaku. Arrrr. - oboje siedzieli na kanapie i śmieli się w niebo głosy. Mike zaczął jeździć palcem po torsie Chaz'a.- Mmmm no dalej skarbie.- Całej tej sytuacji przyglądała się Bella. Stała jak wryta ze łzami w oczach. Po jej minie można wywnioskować,że była wręcz załamana całą tą sytuacją. Ubrana w dresy i czarny nieco za duży na nią dres wycierała łzy spływające po jej policzkach.
- Nie.. to nie może być prawda. - mówiła zapłakana. - Wy ... razem??! Chester dlaczego mi to robisz ?- kobieta odwróciła się na pięcie, po czym trzaskając drzwiami zamknęła się w łazience.
Przyjaciele wymienili znaczące spojrzenia jednak cisza nie trwała długo. Kilka sekund później oboje śmiali się. Chazy mimo głupiego zachowania dziewczyny na imprezie poczuł się trochę nieswojo. Wiedział,że nic nie zawinił w końcu oni tylko się wygłupiali. Było mu żal dziewczyny,że przez niego cierpi. Nie chciał tego...
-Co Ty tak spoważniałeś ? - jego przemyślenia przerwał mu Mike. Stał na przeciw kanapy z poważną miną. - Chodź na górę spakujemy Twoje rzeczy i spadamy.- Bennington bez słowa podniósł się, po czym razem z przyjacielem wszedł na górę. Na łóżku leżała sterta damskich ubrań. Spike podniósł stanik z podłogi i pomachał, nim do Chester'a. - To Twoje? - na jego twarzy znów zagościła radość.- Chester Molester.- odrzekł z przerażoną miną.
- Chyba Mikey Molester. Jeszcze przed chwilą macałeś mnie po klacie pedofilu. - Chaz cisnął w znajomego bluzkę leżącą na łóżku.- Dobra rozejm, bo w takim tempie to ja się do jutra nie wyprowadzę. Mężczyźni od razu wzięli się za pakowanie. Ubrania niechlujnie wrzucali do walizki a wszystkie inne przedmioty chowali nieco ostrożniej do pudełek.
- Mogę się coś Ciebie o coś spytać ? - odrzekł Mike układając papiery w pudle.
- Jasne wal.
- Ostatnio zauważyłem,że się zmieniłeś. To,że ta laska przez Ciebie płacze to norma kiedyś nie jedną tak załatwiłeś, chociaż Bella płacze bez powodu. No, ale mniejsza o większość. Kiedyś już dawno wykorzystałbyś taką okazję,żeby ją pocieszyć i nie tylko... -tu na chwilę przerwał.- A teraz nic. Gdzie jest ten stary Chester łamiący dziewczynom serca? Według mnie zmiana jak najbardziej na plus, ale zastanawiam się co na Ciebie wpłynęło ? Od dobrych 4 miesięcy pierwszy raz się porządnie nawaliłeś.
- Byłem skurwielem źle trochę się ogarnąłem też źle. Nie rozumiem już Was. Znudziło mi się to całe wyrywanie dziewczyn. Mam już trochę lat i chyba pora się ustatkować. Nie chce mając 70-siąt lat siedzieć sam w pustym domu. Może po mnie tego nie widać, ale chciałbym kiedyś mieć rodzinę,dzieci. Pragnę mieć obok siebie, chociaż jedną osobę ,z którą będę spędzał wigilię czy jakiekolwiek inne święta. Już sobie to wszystko wyobrażałem. Widziałem Ciebie i Nicolę z gromadką małych Shinodziaków.- w tej chwili oboje zaczęli się uśmiechać.
- Jakie Shinodziaki ? - do pokoju weszła roześmiana Niki.- Ja o tym nic nie wiem. -Mike szybkim krokiem podszedł do ukochanej i czule się z nią przywitał. Objął ją w pasie i przytulił. Miała na sobie jeansową kurtkę białą koszulkę i czarne skórzane spodnie.
- No już mi się tu nie miziajcie tak macie od tego całą noc. - wtrącił się Chazy pakując ostatnie ubrania z szuflad.
- Pomóc Wam w czymś ? - Nicola od razu zabrała się za układanie ubrań w walizce.- Jak będziecie tak układać te ciuchy to Wam walizek nie starczy.
- Pójdę po coś do picia. - odrzekł Spike i wyszedł z pokoju.
- Dzięki przyda się tu damska ręka. Otóż Twój wspaniały chłopak nie umie składać ubrań i dlatego to tak wszystko wygląda. Zresztą nie ma się co nad tym użalać i tak czeka mnie jeszcze nie jedna wyprowadzka.
- Właśnie a pro po. - wtrąciła Niki.- Kilka przecznic dalej jest dom na sprzedaż. Może, by Ci się spodobał. Moja znajoma jest agentką nieruchomości. - w tej chwili podała mu jej wizytówkę.- Zadzwoń na pewno Ci pomoże coś znaleźć.
- Dziękuje za pomoc. Na pewno się do niej odezwę. - Chazy podszedł do brunetki i pocałował ją w policzek. - Nie wiesz, ile to dla mnie znaczy.
- Zostawić Cię na chwilę i już mi dziewczynę podrywasz ? -do pomieszczenia powrócił Mike z tacką, na której stały 3 szklanki z sokiem.
Chester podniósł do góry obie ręce.
- Nic tu nie było. Jestem niewinny. - całą trójka roześmiała się i od razu zabrała się za pakowanie.
Pół godziny później wszystkie walizki i pudła stały na podjeździe. Mike,Chazy,Brad i Dave ochoczo pakowali cały sprzęt do ciężarówki. Ostatnią rzeczą,którą włożyli była ukochana gitara Chestera.
- To wszystko podwieźcie pod dom Spike'a. Spotkamy się na miejscu. - krzyknął do Dave'a Chazy.
*************************
Dwa tygodnie później.
Mężczyzna z niecierpliwieniem oczekiwał na znajomą nerwowo stukając palcami o blat stolika. Widząc,że nadchodzi szybko poderwał się do góry rozpinając przy tym guzik od swojej marynarki.. Grzecznie się przywitał za co został nagrodzony całusem w policzek. Mężczyzna już z daleka był zachwycony jej widokiem. Jej czerwona koszula w czarną kratę doskonale współgrała z czarną skórzaną spódniczką przed kolana. Na nogach miała swoje ulubione białe trampki przed kostkę a włosy starannie związane w kucyk. Brunet zaś ubrany w szare spodnie,czarną koszulę i marynarkę tego samego koloru. Wyglądał dziś bardzo elegancko a zarazem uroczo.
- W końcu się widzimy. -odrzekła uśmiechnięta od ucha do ucha brunetka.- Przez tą przeprowadzkę do nowego domu rzadko się widujemy.- Kobieta usiadła na przeciw znajomego rozpoczynając rozmowę.
- Niestety, też to zauważyłem. Ale wszystko da się nadrobić.- z uśmiechem na twarzy patrzył jej w oczy. - Jeszcze tylko małe porządki i koniec tej męczarni a, wtedy zapraszam na parapetówkę. Swoją drogą, dzięki Nicoli szybko znalazłem ten dom. Tak nie wiadomo czy bym coś znalazł.- mężczyzna zaczął przeglądać menu.
- Trzymam za słowo. Porządki żaden problem służę pomocą. Powiedz tylko, kiedy,o której i przede wszystkim, gdzie. Jeszcze tam nie byłam. - kobieta poszła w ślady Chestera i również otworzyła kartę.
- Nic nie stoi na przeszkodzie żebym Cię tam zabrał, choćby dziś. Tam przynajmniej można spokojnie pogadać.
- No, nie wiem,nie wiem CHESTER MOLESTER. -dziewczyna przyłożyła dłoń do twarzy zasłaniając tym gestem usta. Po chwili jednak wybuchnęła śmiechem. - Przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać.
- MIKE ! -powiedział pod nosem. - Jak się bardziej postarasz to może przyjmę te przeprosiny.- zaśmiał się.- Szybka decyzja bierzemy jedzenie na wynos czy zostajemy tu?
- Wieści szybko się rozchodzą. - brunetka zamknęła menu i położyła ręce na stole wpatrując się w przyjaciela.- Mam lepszy pomysł. Znam przepis na świetną pizze. Wstąpmy tylko do jakiegoś sklepu i możemy jechać do Ciebie. Oszczędność przede wszystkim.-zaśmiała się po cichu, po czym wyjęła telefon ,który natarczywie dzwonił.- Przepraszam Cię na chwilę, ale muszę odczytać tą wiadomość to od mojego współlokatora. Nie pogniewasz się? - spytała nadal nie spuszczając wzroku z bruneta.
- Jestem jak najbardziej za.-odrzekł radosnym tonem, po czym wstał i jak przystało na gentlemana odsunął delikatnie krzesełko dziewczynie.- Jasne śmiało czytaj.- oboje udali się w stronę samochodu mężczyzny. Chester na każdym kroku starał się być kulturalny. Tym razem otworzył znajomej drzwi, po czym delikatnie je zamknął i rozpinając marynarkę usiadł za kierownicą.
- Znów?!?...- szepnęła sama do siebie.
- Coś się stało? - spytał zaniepokojony Chazy włączając się powoli do ruchu.
- Nie nic. Po prostu mam już go dość. Czuję się tam jak w hotelu, a nie domu.- dziewczyna westchnęła.- Ale nie mam zamiaru sobie psuć humoru przez niego. Masz tam coś w lodówce czy wszystko trzeba kupować? -spytała już w nieco lepszym nastroju.
- Nie omieszkam Cię wypytać o tą sytuację, ale to, dopiero jak Cię upiję, a potem ... CHESTER MOLESTER. - Chazy zrobił wielkie oczy. Zapadła chwila ciszy jednak nie na długo kilka sekund później oboje śmiali się z tej sytuacji.- Szczerze mówiąc nie mam tam nic. - chłopak wyszczerzył się.
- No proszę jakie zamiary ma pan wobec mnie. Ale jakoś mnie to nie przeraża. Już Cię trochę poznałam i wiem czego się mogę po Tobie spodziewać.- kobieta odwzajemniła uśmiech pokazując przy tym szereg białych zębów.- Czemu mnie to nie dziwi?! Pewnie mi z głodu umierasz ? -powiedziała troskliwym tonem.
- Wiesz nie jest tak źle w sumie mam Mike'a on zawsze coś przyniesie. Dlatego się z, nim przyjaźnię.- w tej chwili zaczął się śmiać.- A tak serio to aż tak pustej lodówki nie mam, ale dużo tam nie znajdziesz to prawda.- mówiąc to właśnie wjeżdżał na parking małego supermarketu. Szybko wysiadł z samochodu, by otworzyć dziewczynie drzwi. Zdjął marynarkę,którą niechlujnie rzucił na tylne siedzenie. Jednym ruchem sprawdził tylko czy wziął telefon i portfel i ruszył za dziewczyną zamykając samochód automatycznym pilotem. Pochłonięcie rozmową na różne tematy weszli do sklepu. Dziewczyna od razu chwyciła za koszyk jednak Chester zwinnie jej go zabrał. - Pozwól,że wezmę. -odrzekł bawiąc się kluczykami, które trzymał w drugiej dłoni.
- Dobra nie będę się z Tobą o koszyk kłóciła. - od razu powędrowali w pierwszą alejkę. Mężczyzna tylko przyglądał się poczynaniom kobiety ,która co chwila wrzucała coś do koszyka. Sam nienawidzi zakupów. Gdyby nie nie musiał wcale, by ich nie robił jednak w takim towarzystwie skusił się na to. Ten szum,tłumy ludzi i wielkie kolejki doprowadzały go do szału. Jednak w tej chwili jego myśli krążyły wokół jednej osoby nie zważając na to, co działo się dookoła. - Produkty mamy. Teraz Twoja kolej. Wybierz coś do picia masz pole do popisu. - zaśmiała się. Chłopak bez słowa ruszył w stronę alejki z alkoholem. Ustał przed wielką pułkom starannie oglądając każdą butelkę. Wiedział co chciał kupić jednak sam nie mógł tego dostrzec. Dokładnie przyglądał się każdej butelce.
- Zaczekaj tu chwilkę. Zaraz wracam. - Chazy postawił koszyk na boku i z uśmiechem podszedł do kobiety, która zajmowała się sprzedażą alkoholi. Po chwili rozmowy wrócił z dwiema butelkami wina. - Piłaś je już ? -spytał pokazując kobiecie ciemną butelkę.
- Nie tego jeszcze nie miałam okazji próbować.
- Świetnie w takim razie to będzie Twój pierwszy raz. - Chazy spojrzał na Maci z wielkim bananem na twarzy.- Bez skojarzeń dobreee? - odrzekł naśladując jednego z tutejszych komików.
- I, kto tu ma niby skojarzenia ? - kobieta podniosła jedną brew nie przestawiając się uśmiechać. W świetnych humorach udali się do kasy.Kolejka była dość długa dlatego zapowiadało się,że trochę tu sobie postoją.Stali w kolejce, gdy nagle z twarzy chłopaka w jednej chwili zniknął uśmiech. Kobieta chciała wyczytać z jego twarzy jakiekolwiek emocje. Jednak nie skutecznie. Chester stał jak wryty patrząc przed siebie.
- Viki... - to jedyne co w tej chwili był w stanie powiedzieć.
_____________________________________________________________________
Taka mała prośba. Będę niezmiernie wdzięczna,jeśli po przeczytaniu zostawisz tu komentarz. Wystarczy jedno słowo oceny i tyle :) Po prostu nie wiem czy jest dalej sens pisania.
Pozdrawiam i liczę na szczere jak zawsze komentarze.